Nieuchronne przemijanie
W domu panowała błoga cisza, którą Krystyna tak lubiła. To był czas dla niej, kiedy wszyscy byli poza domem, a ona w spokoju mogła zanurzyć się w sobie. Zaparzyła herbatę w ulubionym kubku i zza kuchennego okna obserwowała zmieniający się pod wpływem pór roku ogród.
„Jak ten czas szybko leci” – pomyślała – „Lato minęło i przyszła kolejna jesień”. Lubiła tę porę roku, ale zaczęła dostrzegać w niej nieuchronny bieg czasu.
Co prawda była jeszcze sprawna umysłowo i fizycznie, ale coraz częściej myślała o tym, że czas nieubłaganie przemija.
Wiedziała, że nie można przewidzieć, kiedy organizm odmówi jej posłuszeństwa. Obserwując koleżanki w swoim wieku, zauważała, jak nagle potrzebują pomocy i opieki, mimo że jeszcze niedawno chodziły razem na spacery czy w góry.
Czuła, że ma przed sobą coraz mniej czasu. Ostatnia śmierć najbliższej przyjaciółki Zosi była dla niej szokiem. Chociaż rzadko się widywały, utrzymywały stały kontakt telefoniczny. Nagła strata przyjaciółki wstrząsnęła Krystyną, otwierając jej oczy na przemijanie, które dotyka nawet najbliższych.
Do tej pory nie myślała o śmierci, ale jak najbliższe osoby z jej otoczenia zaczęły odchodzić, wiedziała, że i na nią przyjdzie pora.
Czy bała się śmierci? Nie. Odczuwała spokój.
Żyła pełnią życia – zarówno zawodowo, jak i rodzinie. Miała wspaniałego męża, z którym przeżyła piękne 40 lat małżeństwa. Mąż zmarł pięć lat temu. Jego śmierć też bardzo przeżyła, ale on był od niej 10 lat starszy, więc zawsze wewnętrznie czuła, że on odejdzie pierwszy.
Śmierć męża była dla niej ciosem, ale jeszcze większym była kłótnia z synem, z którym od tamtej pory nie utrzymywała kontaktu. Krystyna już nawet nie pamięta o co się pokłócili. O jakąś błahostkę. Nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji syna.
„To wszystko przez tę Gośkę” – myślała Krystyna – „Ona miała na niego zły wpływ”. Mimo prób nawiązania rozmowy, syn był nieugięty.
Z biegiem lat, coraz bardziej oddalał się od matki, a nawet informacje o jego ślubie i dziecku dowiedziała się z mediów społecznościowych.
Krystyna nie potrafiła tego zrozumieć, jak można tak odciąć się od rodziny.
Ostatnie lata były dla niej trudne. Gdyby nie pomoc córki Ani, nie poradziłaby sobie sama, szczególnie po wykryciu guzka w piersi.
To Ania ją wspierała w trudnych chwilach, woziła do lekarza, zajmowała się nią, gdy przechodziła chemię.
Córka i jej mąż zaoferowali jej nawet przeprowadzkę do swojego domu, gdzie miała zapewnioną swoją przestrzeń.
Mieszkanie Krystyny wyremontowali i wynajęli. Krystyna dzięki temu miała dodatkowe środki, które pozwoliły jej cieszyć się życiem. Mogła sobie pozwolić na wyjścia do teatru, czy do kina.
Krystyna czuła olbrzymią wdzięczność wobec córki i chciała jej ją okazać. Całe życie mogła na nią liczyć, a przyznaje, że trochę jej nie doceniała. Zapatrzona w młodszego syna, nie widziała wsparcia, jakie otrzymywała od córki.
Postanowiła podziękować córce za jej bezinteresowną pomoc, choć wiedziała, że ta nie przyjmie niczego.
„Ale przecież nie musi tego wiedzieć” – pomyślała – „Otrzyma mieszkanie po mojej śmierci. Tylko jak to zrobić?” – zastanawiała się.
Co może zrobić Krystyna, aby po śmierci mieszkanie należało do córki? Może sporządzić u notariusza testament, w którym dokona zapisu windykacyjnego w postaci mieszkania na rzecz córki.
Interesuje Cię to zagdanienie?
Na temat zapisu windykacyjnego możesz przeczytać na mojej stronie:
ZASADY ZAPISU WINDYKACYJNEGO