Niepewna przyszłość

Kasia stała wpatrzona w okno, ale zamiast dostrzegać świat za nim, zatopiona była w swoich myślach. W jej sercu pojawiały się uczucia, których nie potrafiła nazwać. Nic z tego nie rozumiała. Zrobiła przecież wszystko jak należy, a teraz to. Zerknęła na kopertę leżącą na stoliku.

Przecież teraz miało być już dobrze. Czy będzie? Tego nie wiedziała.

Przypominała sobie jak, to wszystko się zaczęło. Jaka była w nim zakochana, jak świata poza nim nie wiedziała. Nawet nie wie, kiedy stanęli na ślubnym kobiercu, tak była nim oczarowana.

Niestety po ślubie trochę się zmieniło. Kasia nie wie dlaczego. Dla Roberta ważne były pieniądze, robienie interesów, kariera. Miał to po ojcu, z którym współpracował. Dzięki temu, że Robert dobrze zarabiał i był współwłaścicielem firmy, Kasi żyło się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Co prawda Kasia pracowała w swojej ulubionej bibliotece, ale wiadomo, że jej pensja nie wystarczyłaby na takie wystawne życie, jakie miała z Robertem.

Mieszkała w luksusowym domu z pięknym ogrodem, który Kasia uwielbiała. Dom nie był jej, tylko Roberta. Ojciec mu go podarował jeszcze przed ślubem. Robert obiecywał, że przepisze na nią połowę domu, aby czuła się jak u siebie, ale zawsze czas był nieodpowiedni. Mimo tego, że dom nie był jej, czuła się w nim jak u siebie.

Mijały tak lata...

Przez Roberta ciągłą pracę i nastawienie na pieniądze, powoli oddalali się od siebie. Raz przyszedł do niej prosząc o zawarcie umowy rozdzielności majątkowej, ponieważ chcieli z ojcem wziąć duży kredyt, aby zrealizować jakiś ważny projekt w firmie. Tłumaczył, że takie rozwiązanie będzie dla niej bezpieczne i ją ochroni. Zgodziła się, rozumiała między wierszami, że jest to dla niego i teścia bardzo ważne. Bank dał im kredyt, ale dość szybko po tym okazało się, że projekt, w który zainwestowali był totalnym niewypałem. Stracili pieniądze. Próbowali jeszcze je odzyskać, ale z marnym skutkiem. Bank powoli zaczynał domagać się spłaty rat.

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. 

Poza stratą pożyczonych pieniędzy, firma również zaczęła przynosić straty. Było coraz gorzej. Sytuacja w firmie jeszcze bardziej negatywnie wpłynęła na ich małżeństwo, które już wcześniej nie należało do najlepszych.

Robert zaczął być coraz bardziej nerwowy i rozdrażniony. Zachowanie męża w stosunku do niej było coraz bardziej agresywne, jakby to ona była temu winna.

Kasia wolała go unikać i schodzić mu z drogi, gdy tylko pojawiał się w domu. Zauważyła, że coraz więcej pije alkoholu. Rano widziała pozostawione pod kanapą w salonie puste butelki po piwie. Rano je cicho sprzątała i udawała, że ich nie widzi. Wolała się nie wtrącać, wiedziała, że Robert ma trudny czas. Początkowo chciała mu jakoś pomóc, chociaż nie wiedziała jak. Jego to tylko denerwowało.

Przestali się do siebie odzywać, żyli osobno. Robert coraz częściej nie wracał do domu. Bywało, że nie spał w domu przez kilka dni. Kasia raz spytała gdzie był, ale usłyszała, że to nie jej interes, więc przestała pytać.

Korzystała z jego nieobecności, miała wtedy cały dom dla siebie.

Ciągle miała nadzieje, że jak sytuacja w firmie się poprawi, to wszystko wróci do normy. Jakże się myliła.

Przyzwyczajona już do takiego trybu życia, do jego niewyjaśnionych nieobecności w domu, nawet nie zauważyła, że Roberta nie ma w domu dłużej niż zwykle.

Zdziwiła ją wizyta dwóch umundurowanych policjantów na ich podjeździe, gdy wracała z pracy. Poczuła ukłucie w sercu. „Coś się stało” – pomyślała.

 

I nie myliła się.

Policjanci przekazali jej, że jej mąż i teść byli w podróży w Holandii i w drodze powrotnej mieli wypadek samochodowy. Zginęli na miejscu.

Kasi nogi ugięły się z przerażenia i rozpaczy. Takiego obrotu rzeczy się nie spodziewała. „Jak to? Dlaczego ? Co teraz będzie?” – zadawała sobie w głowie to pytanie.

Przecież jeszcze miało się wszystko ułożyć, mieli być znowu szczęśliwym małżeństwem, gdy wszystko wróci do normy. A tu taka tragedia

Tylko ona była ich najbliższą rodziną. Mama Roberta nie żyła już dawno, Robert był jedynakiem, a brat teścia też już nie żył. Więc to ona zorganizowała im pogrzeb.

Po pogrzebie musiała załatwić sprawy spadkowe. Zupełnie nie wiedziała, jak ma się za to zabrać. Znajomi z pracy doradzili jej, żeby przyjęła spadek, to wtedy dom i wszystko, co miał Robert, będzie jej. Kasia długo się nie zastanawiała. Skoro jest jego jedyną spadkobierczynią, to nie ma powodów, aby odrzucać spadek i się tułać po wynajmowanych mieszkaniach, bo na własne by ją nie było stać.

Przyjęła więc spadek w całości. A teraz ta koperta na stole z pozwem od banku przeciwko niej i żądaniem zapłaty na prawie miliona złotych.

Czy Kasia ma się czego obawiać?

Niestety, tak. Kasia przyjmując spadek w całości przyjęła również nieograniczoną odpowiedzialność za długi swojego męża.

Chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat?

Skontaktuj się ze mną!

KONTAKT