Rodzinne tajemnice

Gosia i Robert są rodzeństwem. Robert jest starszy, ale tylko o dwa lata. W ogóle nie czują tej różnicy wieku. Zawsze dogadywali się bez problemu i byli sobie bliscy. Znali swoje sekrety, młodzieńcze miłostki, wspólnie rozwiązywali swoje problemy, zawsze stali po swojej stronie. Są więc nie tylko rodzeństwem, ale również przyjaciółmi.

Ich wieź jeszcze bardziej się wzmocniła podczas choroby i śmierci rodziców. Byli dla siebie olbrzymim wsparciem w tym trudnym okresie.

Najpierw przyszła niespodziewana śmiertelna choroba taty, który do tej pory był okazem zdrowia. Nie miał żadnych nałogów. Może poza pracą, która go pochłaniała. Wyznawał zasadę, że jeśli lubisz swoją pracę, to właściwie nie pracujesz. Dlatego nawet nie zauważał, jak rzadko bywał w domu. Tato był inżynierem. Często wyjeżdżał na zagraniczne kontrakty, ale gdy wracał, wynagradzał swoją nieobecność żonie oraz dzieciom.

Zarówno rodzeństwo, jak i ich mama niewiele mieli w tej kwestii do powiedzenia, gdyż to ojciec utrzymywał cały dom i spełniał ich zachcianki. Zarabiał bardzo dobrze, więc mama nie musiała pracować. Całkowicie poświeciła się wychowaniu dzieci oraz zajmowaniu się domem. Kochała to robić. Nie przeszkadzało jej, że nie rozwija się zawodowo, jak jej koleżanki. Jej marzeniem zawsze była rodzina.  Bardzo kochała ich ojca i można powiedzieć, że był miłością jej życia.

Ojciec rodzeństwa był starszy od swojej żony, ich mama była jego drugą żoną.

Na temat poprzedniej rodziny w domu się nie rozmawiało. To był temat zamknięty – jak mówił ojciec.

Dzieciństwo Gosi i Roberta było więc beztroskie. Kilka razy w roku wakacje zagraniczne, między kontraktami ojca. Nie było żadnych problemów ani zdrowotnych, ani finansowych. Żyło im się bardzo dobrze na wysokim poziomie.

Z pieniędzy z kontraktów tacie udało się nawet kupić dwa mieszkania na zabezpieczenie przyszłości swoich dzieci.

Ciężko więc było rodzeństwu i ich mamie pogodzić się z nagłą chorobą ojca, która jeszcze okazała się śmiertelna. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Maksymalnie kilka miesięcy do pół roku. Ojciec przestał pracować i z aktywnego mężczyzny stał się osobą wymagającą opieki. Rodzeństwo i ich mama stanęli na wysokości zadania. Robili wszystko, co do nich należało. Na zmianę zajmowali się chorym ojcem, jeździli do różnych lekarzy w poszukiwaniu diagnozy, która dawałaby im nadzieję. Niestety nie było żadnej. Stan ojca pogarszał się z dnia na dzień. Jedyne więc, co mogli zrobić, to zapewnić mu jak najlepsze warunki ostatnich dni życia.

Cała uwaga skupiona była tacie i jego chorobie, nie zauważyli, że mama też niknie w oczach, że jest w ciężkim stanie psychicznym i fizycznym.

Zgodnie z pierwszą diagnozą lekarską ojciec zmarł po kilku miesiącach. Był to olbrzymi cios dla całej trójki. Wiedzieli jednak, że muszą sobie jakoś poradzić. Już od jakiegoś czasu przygotowywali się na to.  

Po śmierci ojca mamę pochłonęła żałoba. Nie widziała sensu życia, nie chciała żyć bez niego. Jej stan psychiczny był coraz gorszy. Wizyty u specjalistów niewiele dawały. Nie miała już woli życia. Zaczęła również chorować i po kilku miesiącach po śmierci ojca, ich matka również odeszła.

To był kolejny cios w ich życiu. Nagle zostali sami. Rodzice byli jedynakami, a dziadkowie już dawno nie żyli. Długo nie mogli wyjść z poczucia pustki, jaka ich otaczała. Byli już zdani tylko na siebie.

Mimo problemów rodzinnych Robertowi udało się skończyć studia i znaleźć pracę, a Gosia zaliczała kolejne semestry i również szukała dorywczej pracy.

Co prawda pozostawiony majątek po ojcu dawał im duże poczucie bezpieczeństwa finansowego, ale jednak oboje chcieli już sami coś osiągnąć, a nie żyć z odziedziczonego spadku.

Postanowili uregulować sprawy spadkowe, więc złożyli do sądu wniosek o stwierdzenie nabycia spadku. To miała być tylko zwykła formalność, ponieważ ojciec nie wiedzieć czemu, zostawił testament, w którym dziedziczyli jego spadek po połowie. Ich zamiarem było tylko uzyskanie dokumentu, na podstawie którego mogli mieć dostęp do oszczędności ojca zgromadzonych na rachunku bankowym.

Jakież było ich zdziwienie, gdy na korytarzu sądowym przed rozprawą zobaczyli mężczyznę, będącego kopią ich ojca, ale dużo młodszego.

Byli w szoku, nie wiedzieli, co się dzieje. O co tutaj chodzi? – pojawiły się pytania.

Podczas rozprawy sądowej dowiedzieli się, że ów mężczyzna jest synem ich ojca z poprzedniego małżeństwa (ich przyrodnim bratem). Z ojcem nie utrzymywał kontaktu, ale ojciec płacił regularnie alimenty na jego rzecz.

Rodzeństwo nie rozumiało, dlaczego ich ojciec nic im nie powiedział o jeszcze jednym swoim dziecku, dlaczego nie utrzymywał z nim kontaktu.

Okazało się, że Wojtek, bo tak nazywał się ich przyrodni brat, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Obwiniał go za  rozstanie z jego matką, a później za stan, w jakim ona była przez lata. Rozwód przeżyła bardzo ciężko, później zachorowała, a w konsekwencji zmarła. Wtedy Wojtek miał już skończone 18 lat i zamieszkał ze swoją babcią, która nim się jeszcze zajęła.

Z tego co mówił, to ojciec próbował odnowić ten kontakt, ale bezskutecznie, aż w końcu zaprzestał. Jedyne co robił to płacił alimenty.

Wojtek obwiniał ojca za wszystko złe, co mu się w życiu przydarzyło. Był pełen jadu i złości na nich. Nie rozmawiał z rodzeństwem. Jedyne co powiedział na korytarzu sądowym to było, że „ nie odpuści przysługującego mu zachowku”.

O co mu chodzi? – zastanawiali się Gosia z Robertem. Rozumieją, że jest ich bratem, ale ojciec spisując testament, określił jednoznacznie kto po nim dziedziczy.

Więc o jakim zachowku on mówi? Czy ma rację ? Czy coś mu się należy?

Tak, przyrodni brat Gosi i Roberta Wojtek mimo tego, że nie dziedziczy po swoim ojcu, bo dziedziczą Gosia i Robert na podstawie testamentu, to ma prawo do zachowku i może żądać jego zapłaty.

Jeśli nurtują Cię te pytania, zapraszam do kontaktu

lub przeczytaj mój artykuł na mojej stronie

Czytaj tutajKontakt