Lepiej być przygotowanym…

Poznali się nad morzem. Oboje pojechali na ten sam turnus do sanatorium. Okazało się, że są z tego samego miasta i to też ich do siebie zbliżyło. Odwiedzali nawet te same miejsca, spacerowali tymi samymi trasami, ale jakoś im los nie sprzyjał.

Dopiero na porannym spacerze nad brzegiem morza ich drogi się skrzyżowały.

On – Józef – już na zasłużonej emeryturze, postanowił w końcu zadbać o siebie. Firmę, którą założył ze zmarłą żoną, przekazał córce i zięciowi, a sam postanowił korzystać z życia. Wyjazd do sanatorium był pierwszym krokiem w jego nowym życiu.

Ona – Krystyna, od niedawna emerytka na „pół etatu”, bo jeszcze dorabiała sobie jako księgowa, ale ból kręgosłupa był już nie do wytrzymania. Postanowiła coś z tym zrobić. Lekarz nakazał jej jechać i w końcu zacząć dbać o kręgosłup. Zagroził, że będzie jeszcze gorzej, jak nie zacznie stopniowo się ruszać. Więc zaczęła spacerować, a że wstawała wcześnie, bo nie mogła spać, spacerowała porankami. Zawsze marzyła o porannym spacerze nad brzegiem morza, kiedy jest cisza i słychać w oddali tylko mewy. Tam spotkała jego.

Znała go z widzenia, był z jej miasta, ale niewiele o nim wiedziała. Tylko tyle, że miał jakąś dużą firmę. Nie interesowało ją jaką. Wiedziała, że jest wdowcem, miasto o tym huczało, ale ona była zajęta swoim życiem. Udało się jej wyzwolić z toksycznego małżeństwa bez tzw. strat. Delektowała się swoją wolnością i niezależnością, więc nie w głowie jej byli żadni mężczyźni.

Zaczepił ją na plaży. Widział ją wcześniej, ale nie było okazji do rozmowy. Dowiedział się, że są z tego samego miasta. Pomyślał – to znak.

Po śmierci żony, gdy firmę przekazał córce, szukał towarzystwa. Lubił być sam, ale bez przesady. Chciał z kimś wyjść na kolację, do teatru czy na spacer. Do tej pory robił to z Zosią, ale zmarła. Samemu mu się nie bardzo chciało. Córka zajęta firmą, rzadko go odwiedzała. Wnuków już też dawno nie widział. Trochę czuł się osamotniony. Nie chciał tak. Chciał kogoś poznać.

Rozmowa od początku bardzo ich wciągnęła. Oboje chyba szukali drugiej pokrewnej duszy. I tu nad morzem ją spotkali. Mieli wiele wspólnego, lubili podróżować, czytali te same książki, wyznawali te same wartości. Aż dziwne, że wcześniej się nie spotkali. Żartowali, że to nie był ten czas. Nie byli jeszcze na to gotowi.

Po powrocie z sanatorium widywali się codziennie. Chodzili do teatru, kina. Dużo spacerowali zgodnie z zaleceniami lekarza. Nie mogli się ze sobą „nagadać”. Syn Krysi od razu widział, że jego mama jest jakaś inna, zadowolona, uśmiechnięta. Był z tego powodu bardzo zadowolony.

Niestety córka Józefa miała odmienne zdanie na temat ojca. Sam pomysł wyjazdu do sanatorium jej się nie spodobał. Słyszała od znajomych, co się tam dzieje. Jak „dziadkowie” wracają i do góry nogami przestawiają swoje życie. To samo widziała w swoim ojcu i nie bardzo jej się to podobało.

Poznała Krystynę, ale nie poczuła do niej sympatii. Krystyna od razu to wyczuła, ale zrozumiała to. W końcu to nowa sytuacja dla nich wszystkich.

Krystyna liczyła na to, że w końcu mur między nimi kiedyś runie. Z reguły była lubiana w towarzystwie i nie miała problemu z nawiązywaniem relacji z innymi, więc czekała, aż minie trochę czasu, aż córka Józefa się do niej przyzwyczai.

Józef tłumaczył zachowanie córki i zapewnił, że na pewno jak się bliżej poznają, to to na pewno się zmieni.

Mijały miesiące, jednak niechęć Magdy (córki Józefa) do Krystyny niestety rosła. Okazało się, że nie jest to w ogóle związane z troską o ojca, a raczej o jego majątek.

Krystynę nie interesował status majątkowy Józefa. Wiedziała, że ma willę, położoną w bogatej części miasta, że jeździ dobrym samochodem, że ma udziały jeszcze w firmie, ale nie miało to dla niej żadnego znaczenia.

Sama miała mieszkanie, samochód, może nie taki luksusowy jak Józefa, ale jej pasował. Miała własną emeryturę, do której mogła sobie dorobić. Nie potrzebowała od nikogo pieniędzy. Była samowystarczalna, a nawet jeszcze czasem pomagała finansowo synowi. Zupełnie więc nie rozumiała Magdy.

Znajomość Józefa i Krystyna rozwijała się coraz bardziej. Po roku intensywnych spotkań Józef poprosił Krystynę o rękę, a ona się zgodziła. Zamieszkali razem w willi Józefa, a Krystyna za jego namową wynajęła własne mieszkanie, żeby nie stało puste.

Ślub ojca był Magdzie zupełnie nie na rękę, a wspólne zamieszkanie w jej rodzinnym domu jeszcze bardziej. Krystyna coraz bardziej to odczuwała, ale cóż mogła zrobić. Józef wciąż zapewniał, że córka na pewno w końcu zmieni nastawienie do „macochy”.

Niestety było coraz gorzej. Magda nagle postanowiła odwiedzać ojca w każdej możliwej chwili. Miała klucze do domu, bywała w nim nawet wtedy, gdy ojca nie było w domu. Krystynie powoli zaczęło to przeszkadzać, tym bardziej że w ogóle nie mogła się tu czuć jak u siebie.

Magda jak tylko mogła, to zwracała jej uwagę w każdej kwestii dotyczącej domu. To nie tak wytarła kurze, to nie tak przestawiła meble. Wszystko jej przeszkadzało.

Krystyna długo milczała i nic nie mówiła Józefowi o zachowaniu jego córki, ale w końcu nie wytrzymała.

Niestety to co usłyszała od niego, w żaden sposób jej nie uspokoiło.

Okazało się, że Magda jest współwłaścicielką domu i dlatego ma do niego klucze. Matka Magdy, a żona Józefa, przepisała jej swoją część w spadku. Drugim współwłaściciel jest Józef, który przepisał swoją część w testamencie też na córkę. Takie mieli ustalenia ze zmarłą żoną. Wszystko co Józef posiada, po jego śmierci otrzyma jego córka. „Magda widocznie boi się, że zmienię zdanie i dlatego tak się zachowuje” – tłumaczył córkę. Józef nie planował zmienić zdania. Dotrzymywał danego słowa. Zobowiązał się porozmawiać z córką i zapewnić ją o tym.

Krysia rozumiała to i nie miała żalu. Wychodząc za mąż za Józefa, w ogóle nie myślała o jego majątku. Jednak zaczęła się zastanawiać, jaka będzie jej sytuacja po ewentualnej śmierci Józefa.

Jako jego żona ma prawo mieszkać razem z nim w jego domu. Jednak co się stanie po jego śmierci? Ile będzie miała czasu na wyprowadzkę?

Wolała wcześniej znać na te pytania odpowiedzi, niż później być zaskoczona.

Małżonek ma prawo do korzystania z mieszkania oraz urządzeń domowych spadkodawcy przez trzy miesiące od dnia jego śmierci. W tym czasie Krystyna będzie musiała wypowiedzieć umowę najmu swojego mieszkania, aby móc w nim zamieszkać.

 

 

Chcesz dowiedzieć się więcej o uprawnieniach małżonka po śmierci spadkodawcy?

Zapraszam do przeczytania artykułów:

Uprawnienia do mieszkaniaMałżonek spadkodawcy